Wszystkie wpisy, których autorem jest admin

Korzeń pietruszki, boczek i rukola – połączenie idealne!

Pyszna sałatka z 3 składników

Jeśli o połączeniu korzenia pietruszki z boczkiem myślisz „to se ne da”, to się mylisz. To moje najlepsze odkrycie smakowe w ostatnim czasie! Jeśli wrodzone lenistwo Ciebie również zmusza do kreatywności,  to przedstawiam Ci idealną propozycję – pyszną sałatkę z 3 składników o dużej właściwości odżywczej.

Dzięki dodatkowi boczku masz pewność, że zawarte w warzywach witaminy rozpouszczalne w tłuszczach zostaną lepiej przyswojone, a przez połączenie go z pietruszką sałatka zyska oryginalny smak – gwarantuję, że przypadnie Wam do gustu!

Składniki:

garść rukoli
2 pietruszki (korzeń)
ok. 150 g boczku (ja kupuję pokrojony w kosteczkę)
ocet balsamiczny

Pokrojony boczek wrzucamy na patelnię i smażymy na średnim ogniu, po chwili wrzucamy obrany i pokrojony w krążki korzeń pietruszki. Wszystko razem smażymy, aż składniki się zrumienią.

Do miski wykładamy rukolę, dodajemy usmażony boczek i pietruszkę i dodajemy kilka kropli octu balsamicznego (nie za dużo, żeby nie zdominować smaku boczku i pietruszki, które razem smakują rewelacyjnie).

Smacznego!

IMG_1467IMG_1466

Wypróbuj też:

Dietetyczna sałatka ze szpinakiem i wędzonym kurczakiem

Share

Przepis na szarlotkę bezglutenową

Bezglutenowa szarlotka – najlepsza na świecie

Życie bez glutenu coraz bardziej mi się podoba. Zwracam większą uwagę na to, co jem, oraz odkrywam bogactwo smaków, o których wcześniej nie miałam zielonego pojęcia.

Nie inaczej było tym razem, kiedy odkryłam, że wypieki z mąki kukurydzianej są o wiele smaczniejsze od tych pszennych. Jako mąka w 100% bezglutenowa absolutnie podbiła moje serce i podniebienie.

Poniżej przepis na rewelacyjną szarlotkę. Odkąd dostałam go od koleżanki, ciasto to często gości na moim stole.

Do wypieku należy użyć małą tortownicę, aby uzyskać pełną blachę należy użyć podwójnej ilości składników:

2 jajka
125 g masła
125 g cukru 
200 g mąki kukurydzianej
1/2 łyżeczki bezglutenowego proszku do pieczenia
szczypta soli
1 cukier wanilinowy
1/2 filiżanki mleka (3 łyżki stołowe)
1/2 filiżanki wody 
1 łyżka majonezu
jabłka (lub inne owoce sezonowe)

Jajka zmiksować z cukrem, szczyptą soli oraz waniliną, dodać pozostałe składniki i wszystko porządnie zmiksować. Na wysmarowaną tłuszczem i posypaną mąką tortownicę (ja użyłam naczynia żaroodpornego) wylać masę i powciskać owoce. Piec w temperaturze 180-190 stopni (bez termoobiegu) ok. 45 minut.

Ciasto świetnie smakuje ze wszystkimi owocami sezonowymi.

Gorąco polecam!

IMG_1459

Zobacz też:

Makowiec z 2 składników – przepis najprostszy na świecie

 

Share

Makowiec z 2 składników – przepis najprostszy na świecie

Najprostszy na świecie makowiec bez ciasta

Jeśli masz ochotę na coś słodkiego i zdrowego (wbrew pozorom te dwa określenia się nie wykluczają), a nie masz czasu na przygotowanie wymyślnego ciasta, zachęcam do zrobienia pysznego makowca z dwóch składników. Bardzo lubię takie proste, podstawowe przepisy, aczkolwiek niekiedy „komplikuję” je po to, by były jeszcze zdrowsze.

Do tego najprostszego w świecie makowca bez ciasta potrzebujesz jedynie:

masa makowa (850-900g)
6 jaj

Ja używam masy bezglutenowej, natomiast jeśli mam ochotę na wersję również bez laktozy, przygotowuję ją sama na bazie mielonego maku, mleczka kokosowego, miodu, bakalii i aromatu waniliowego.

Co musisz zrobić:

Gotową masę makową przełóż do głębokiej miski, dodaj jajka i wszystko zmiksuj. Wyłóż na wysmarowaną tłuszczem niewielką tortownicę, a następnie piecz w temperaturze ok. 180 stopni ok. 40 minut.

Jeśli macie jeszcze prostszy przepis, to zapraszam do komentowania!

IMG_1389

Przeczytaj również:

Pyszne brownie z cukinii bez grama cukru

Kulki mocy – zdrowy, pyszny i sycący deser

Share

Chrupiące frytki z dyni piżmowej

Fit obiad – frytki z dyni piżmowej

Sezon na dynię rozpoczyna się powolnymi krokami. To niezwykłe warzywo (wystarczy wspomnieć bajkę o Kopciuszku) zawiera w sobie moc cennych witamin i minerałów, m. in. cynk, betakaroten, błonnik oraz mnóstwo przeciwutleniaczy, takich jak witamina C, A oraz E. Ma przy tym niewiele kalorii, lecz niestety dość wysoki indeks glikemiczny, więc cukrzycy powinni do niej podchodzić z rozwagą i łączyć z produktami o niskim IG.

Poniżej banalnie prosty przepis na doskonałą dietetyczną przekąskę – chrupiące frytki z dyni. Palce lizać! 🙂

Potrzebujesz:

1 dynia piżmowa
przyprawy (sól, pieprz, czubrica czerwona bądź wędzona papryka)
odrobina oliwy

Dynię obieramy ze skórki i kroimy w paski (jak standardowe frytki). Układamy na blasze, polewamy odrobiną oliwy i oprószamy przyprawami. Następnie pieczemy w piekarniku ok. 20 minut w temperaturze 220 stopni.

Można podawać z sosami, np. czosnkowym bądź tzatziki.

Smacznego!

Zachęcam do korzystania z dobrodziejstw dyni nie tylko przy okazji Halloween :).

IMG_1388IMG_1385IMG_1384

Share

Metamorfoza stolika LACK (IKEA)

Metamorfoza stolika – co zrobić, gdy stolik LACK z Ikei najlepsze czasy ma już za sobą?

Daleka jestem od wyrzucania domowych sprzętów/mebli – tylko dlatego, że się już znudziły bądź mają niewielkie uszkodzenia, nie wpływające na ich funkcję. Z takim samym nastawieniem podeszłam do mojego stolika z serii Lack (Ikea).

Chyba każdy z Was taki stolik posiada, dlatego zachęcam do samodzielnego eksperymentowania :). Mój biały stolik z Ikea ma już około 10 lat. Widać na nim ząb czasu – kolor jest lekko pożółkły, widoczne są rysy, zadrapania oraz niewielkie wgniecenia.

Do metamorfozy stolika nie potrzeba wiele – odrobinę chęci i wolne popołudnie. A ponadto:

stolik LACK Ikea
deski przycięte na wymiar
olej do drewna/lakier/lakierobejca 
pędzel o miękkim włosiu
szlifierka bądź papier ścierny
wkrętarka/wkręty

IMG_0472

Deski szlifujemy, a następnie bejcujemy na ulubiony kolor. Ja wybrałam ciemny orzech.

Tak prezentuje się oto stolik z deskami w kolorze orzecha:

IMG_1368 IMG_1371IMG_1368IMG_1367

Rezultat metamorfozy był dla mnie niesamowity, ja jednak chciałam uzyskać efekt bielonego drewna. Dlatego też uzyskany kolor pomalowałam jeszcze raz, tym razem lakierobejcą w kolorze białym skandynawskim, która nie tylko nadała stolikowi piękny kolor bielonego drewna, lecz również sprawiła, że ma on idealnie gładką powierzchnię. Dobra rada: efekt bielonego drewna można otrzymać wcierając lakierobejcę szmatką – pozwoli to uzyskać piękną kolorystykę i sprawi, że kolor drewna będzie niejednolity.

Tak oto prezentuje się stolik w wersji bielonej:

IMG_1374 IMG_1375IMG_1378 IMG_1375 IMG_1382 IMG_1381

Teraz pozostanie mi tylko przykręcić deseczki do stolika za pomocą wkrętarki oraz wkrętów i gotowe.

A Wam która wersja stolika podoba się najbardziej? Zachęcam do komentowania!

Monika

Share

Zdrowe placuszki z cukinii

Z cyklu zdrowy i szybki obiad – fit placuszki z cukinii

Sezon na cukinię właśnie się rozpoczął, stąd też proponuję Wam pyszne i sycące placuszki z cukinii. Oczywiście w wersji fit :).

Do ich wykonania potrzebujecie:

1 średniej wielkości cukinia
4 łyżki zmielonych płatków owsianych (lub gotowa mąka owsiana)
1 jajko
2 ząbki czosnku
odrobina oliwy
przyprawy (sól, pieprz, zioła prowansalskie)

Cukinię obieramy i trzemy na tarce o grubych oczkach. Następnie dodajemy zmielone płatki owsiane, sprasowany czosnek oraz jajko. Całość mieszamy i doprawiamy ulubionymi przyprawami. Na blasze wysmarowanej tłuszczem formujemy placuszki. Całość zapiekamy w piekarniku przez ok. 20 minut w temperaturze ok. 220 stopni. Mniej więcej w połowie pieczenia delikatnie obracamy placuszki na drugą stronę.

Gotowe placki najlepiej smakują z domowymi sosami, np. tzatziki bądź sosem ze świeżych kurek.

P.S. Zamiast zmielonych płatków owsianych można też dodać gotowane ziemniaki, np. pozostałe z wczorajszego obiadu – to doskonały recyckling obiadowy!

IMG_0475IMG_0477

Share

Pyszne pesto z natki marchewki

Co można zrobić z natki marchewki?

Jeśli Ty też należysz do niemałego grona osób, które wyrzucają natkę marchewki myśląc, że jest ona niejadalna, to natychmiast zmień nawyki! Natka marchewki ma bowiem o wiele więcej cennych substancji spożywczych niż jej korzeń. Jest ona cennym źródłem potasu, witaminy K oraz chlorofilu.  Ma lekko gorzkawy smak, co oznacza, że jest mega zdrowa!

Można z niej przyrządzić niezwykle odżywcze koktajle owocowo-warzywne bądź też pyszne pesto. Przedstawiam poniżej niezwykle prosty przepis na oryginalne pesto – doskonałe do makaronu, chleba, a także jako dip do warzyw.

Składniki:

2 pęczki natki marchewki (młodej)
2 ząbki czosnku
sok z 0,5 cytryny 
0,5 szklanki ziaren: słonecznika, pestki dyni, sezam, migdały 
1/3 szklanki oleju z orzechów ziemnych lub oliwy
sól do smaku

Natkę marchewki umyć, odkroić grube łodyżki i wraz z innymi składnikami wrzucić do blendera. Zmiksować, powoli dodając oleju i w razie potrzeby odrobinę wody (aż do uzyskania żądanej konsystencji). Przełożyć do słoika – wierzch polać oliwą, która odetnie dopływ tlenu i nie pozwoli naszemu pesto zbrązowieć.

Smacznego 🙂

IMG_0479

IMG_0480IMG_0481

Smakowało? Koniecznie się tym podziel z innymi!

Share

Pyszne pesto z natki marchewki

Zdrowe pesto z natki marchewki

Czy Ty też wyrzucasz natkę marchewki z myślą, że jest niejadalna?

To ogromny błąd! Natka marchewski ma bowiem o wiele więcej cennych substancji spożywczych niż jej korzeń. Jest ona cennym źródłem potasu, witaminy K oraz chlorofilu.  Ma lekko gorzkawy smak, co oznacza, że jest mega zdrowa!

Można z niej przyrządzić niezwykle odżywcze koktajle owocowo-warzywne bądź też pyszne pesto. Przedstawiam poniżej niezwykle prosty przepis na oryginalne pesto – doskonałe do makaronu, chleba, a także jako dip do warzyw.

Składniki:

2 pęczki natki marchewki (młodej)
2 ząbki czosnku
sok z 0,5 cytryny 
0,5 szklanki ziaren: słonecznika, pestki dyni, sezam, migdały 
1/3 szklanki oleju z orzechów ziemnych lub oliwy
sól do smaku

Natkę marchewki umyć, odkroić grube łodyżki i wraz z innymi składnikami wrzucić do blendera. Zmiksować, powoli dodając oleju i w razie potrzeby odrobinę wody (aż do uzyskania żądanej konsystencji). Przełożyć do słoika – wierzch polać oliwą, która odetnie dopływ tlenu i nie pozwoli naszemu pesto zbrązowieć.

Smacznego 🙂

IMG_0479

IMG_0480IMG_0481

Smakowało? Koniecznie się tym podziel z innymi!

Share

Przekąska dla gości w 3 minuty – roladka z łososiem

Roladka z łososiem

Niespodziewani goście potrafią być nie lada problemem, zwłaszcza jeśli nie mamy pod ręką zestawu dwudaniowego zestawu obiadowego i wykwintnego deseru – ale nie dla mojej przyjaciółki Asi, która zawsze ma na podorędziu coś pysznego i zachwycającego prostotą przygotowania. Ostatnio poczęstowała mnie roladkami z łososia – nim zdążyłam rozebrać się i usiąść do stołu, były już gotowe :).

Oto przepis:

2 placki tortilla 
1 serek puszysty śmietankowy (może być Almette)
2-3 plasterki łososia marynowanego
garść jarmużu
świeży koperek
pieprz, sól

Placek tortilla wysmarować równomiernie serkiem. Na jednym boku ułożyć wzdłuż łososia, posypać jarmużem i świeżym koperkiem, oprószyć solą i pieprzem.

Zawinąć tortillę w rulon i pokroić w kawałeczki. Pycha!

P.S. Można bawić się dodatkami, np. dołożyć plasterki papryki lub rzodkiewki, jarmuż zastąpić szpinakiem etc. W każdej wersji roladki wychodzą tak samo dobrze 🙂

 IMG_0457 IMG_0459IMG_0460IMG_0461

Share

Kuracja metaboliczna

Kuracja metaboliczna wspomagana homeopatycznie – reset metabolizmu w 21 dni bez głodowania (moje doświadczenia)

Lato za pasem, a Twoja figura wciąż pozostawia wiele do życzenia? Na szczęście jest na to sprawdzony sposób w 21 dni – reset metabolizmu, możliwy dzięki kuracji metabolicznej Life Plus.

Jak to działa? Szczegóły znajdziesz tutaj. 

Istnieje możliwość zrefinansowania kosztów – szczegóły tutaj.

A poniżej doświadczenia mojej siostry z kuracją metaboliczną:

„Pełna obaw rozpoczęłam właśnie kurację metaboliczną z wykorzystaniem suplementów Life Plus.

Wszyscy znajomi, którzy mają za sobą tę dietę, zapewniali mnie, że nie będę głodować, a jednocześnie będę pełna energii. Dopiero ok. 5 dnia diety nastąpi kryzys, tj. bóle głowy związane z rozpoczynającym się etapem głębokiego oczyszczania organizmu (trwające ok. 2 dni). Zaznaczam, że najbardziej boję się GŁODU…. tego wszechogarniającego uczucia rozpierającego żołądek, sprawiającego, że nie mogę się na niczym innym skupić… Niemniej jednak powiedziałam „A”, to powiem i „B”…

W tym poście opiszę Wam dzień po dniu moje doświadczenia. Będziecie mogli na bieżąco śledzić moje zmagania z niechcianymi kilogramami na drodze do zdrowia i niczym nie zmąconej szczęśliwości :).

Zapraszam do lektury!

Aga

Dzień 1 (sobota)

Dzień pierwszy kuracji nie przychodzi mi z wielkim trudem, gdyż mogę jeść wszystko, na co mam ochotę. Wprawdzie choroba i złe samopoczucie uniemożliwiły mi obżarstwo do granic wytrzymałości (zalecane w tej fazie diety), ale i tak wg mnie bilans kalorii jest dodatni.

Śniadanie: kromka chleba z wędliną

Obiad: ziemniaki z sosem, karkówka, surówka

Kolacja: Frytki z sosem czosnkowym i dwa kawałki pizzy… (musiałam się pożegnać na kolejne kilka tygodni :))

A w międzyczasie: wafelki czekoladowe, pierniczki, owoce… Słodkie chwile przyjemności

Do tego oczywiście zestaw suplementów i globulki HCG (mają słodki, przyjemny  smak).

Dzień 2 (niedziela)

Obżarstwa ciąg dalszy….:

Śniadanie: jajecznica z kiełbaską

Obiad: Schabowy z ziemniakami i surówką

Kolacja: chipsy i jeszcze jeden schabowy z obiadu

W międzyczasie: owoce, paluszki słone. Suplementy rzecz jasna również.

Muszę przyznać, że ta dieta coraz bardziej mi się podoba:). Jedyne, co spędza mi sen z powiek, to fakt, że od jutra będę głodować (chociaż wszyscy zapewniają mnie, że nie będę). Ale przecież stara wyga jestem, niejedną dietę już przeszłam, więc swoje wiem :).

Dzień 3 (poniedziałek)

Do suplementów doszedł shake odżywczy (bomba witaminowa) oraz shake proteinowy (zastępujące śniadanie).

Śniadanie: kawa przez 1,5 h (bez mleka – OMG, nigdy bym nie pomyślała, że może tak dobrze smakować!). Potem Daily (suplement diety) z shaekiem proteinowym. I sama nie mogę w to uwierzyć: NIE JESTEM GŁODNA aż do południa!!!

Obiad: tak naprawdę to w ogóle nie jestem głodna. Zwykle o tej porze miałam już kilka posiłków za sobą, a tu nic… zero uczucia głodu. Jednocześnie dzięki bombie witamonowej wypitej rano nie mam wrażenia, że coś odebrałam mojemu organizmowi – wręcz przeciwnie – czuję się nasycona i odżywiona jak nigdy dotąd… dopiero o 12.00 zjadłam pomarańczę (choć szczerze mówiąc zrobiłam to tylko dlatego, że wszyscy w biurze zaczęli jeść obiad).

Około 13.30 sięgnęłam w końcu po pierś kurczaka pieczoną poprzedniego wieczoru w piekarniku, a także po gotowane na parze brokuły, cukinię oraz kalafior. Niestety z warzyw zrobiła się nieestetyczna papka, więc postanowiłam następnego dnia zabrać do pracy świeże, surowe warzywa.

W międzyczasie popijałam wodę oraz herbatę.

Na podwieczorek zjadłam jabłko oraz plasterek kalarepy.

Kolacja: Ryba na parze (ohyda), sałata, pomidor

Czułam się nadzwyczaj dobrze, pod wieczór jednak zaczęła mnie trochę głowa boleć. Czyżby organizm już zaczął się oczyszczać?

Jednak ogólnie rzecz biorąc, myślałam, że będzie o wiele gorzej. Po pierwszym dniu czuję się dobrze, jednak jedzenie już mi trochę zbrzydło (ale z drugiej strony, ile można jeść schabowego?:))

Dzień 4 (wtorek)

Dziś od rana miałam szkolenie i szczerze mówiąc, zapomniałam wypić mojego shakea witaminowo-proteinowego. Mimo wszystko głodna nie byłam aż do godz. 14.00. Wtedy zjadłam obiad: filet z indyka, sałata z pomidorem i ogórkiem, papryka. Wieczorem również sałatka. Głód, mimo wielkich obaw, wciąż mnie nie dopada. Tylko jedzenie trochę zbyt jednostajne – tylko warzywa i chude mięso. Brakuje mi też moich ulubionych rozgrzewających zup. Jutro uderzę do siostry – niech ugotuje mi coś pysznego – w końcu to ona mnie namówiła na tę dietę :).

Wieczorem czuję lekki ból głowy, ale podobno to normalne w początkowej fazie diety.

Dzień 5 (środa)

Dziś rano zapomniałam wziąć z domu suplementów. Ale nie zmartwiłam się tym zbytnio, gdyż… Po 5 dniach diety (a właściwie po 3 dniach zmiany nawyków żywieniowych) moja waga spadła o całe 2 kilogramy! Nie spodziewałam się tego zupełnie i nabrałam ochoty na więcej :).  Już nawet jedzenie bez odrobiny tłuszczu zaczęło mi bardziej smakować :). Dostałam od siostry listę dietetycznych przepisów, które z chęcią wypróbuję.

Na kolację wybrałam się do siostry, która przygotowała dla mnie pyszny, aromatyczny i rozgrzewający krem z dyni, pomidorów i pora. Miał lekko pikantny smak, który (mam nadzieję) dodatkowo pobudził mój metabolizm. Tego mi było trzeba, bo strasznie stęskniłam się za zupami.

Na jutro dostałam od siostry cały zestaw wałówki, tj. sałatkę warzywną z tuńczykiem oraz pstrąga duszonego.

Czuję się nadzwyczaj dobrze, bóle głowy ustąpiły. Mam dużo energii, żeby samodzielnie przygotowywać posiłki (niestety moja teściowa nie umie dietetycznie gotować i cały ten trud spadł na mnie).

Dzień 6 (czwartek)

Na obiad zjadłam jedzonko od siostry (jak wyżej). Na kolację warzywa duszone na patelni. Pełna optymizmu spoglądam na wagę, ale niestety pokazuje ona w dalszym ciągu -2kg (a myślałam, ze codziennie zrzucę 1 kg – to by mnie usatysfakcjonowało po 21 dniach kuracji). Niemniej jednak i tak jest to dobry wynik, większość kuracjuszy zrzuca dopiero kilgoramy w drugim, a niektórzy nawet w trzecim tygodniu kuracji.

Tak więc brnę dalej :).

Dzień 7 (piątek)

W dalszym ciągu nie odczuwam głodu, dieta przychodzi mi lekko i przyjemnie. Jedzenie trochę jednostajne, ale mam nadzieję, że sukcesy będą warte poświęcenia

Dzień 8 (sobota)

Dziś się zmierzyłam. I okazuje się, że mam po 2 cm mniej w udach i w talii. Chyba „dwójka” to moja szczęśliwa liczba :). Choć nie ukrywam, że wolałabym więcej centymetrów i kilogramów stracić, ale przecież jestem dopiero na początku drogi. Niemniej jednak sam fakt, że nie czuję głodu i chęci podjadania między posiłkami, jest dla mnie największym sukcesem :).

Dzień 9 (niedziela)

Mimo, iż lubię warzywa, to jedzenie wydaje mi się zbyt monotonne. Siostra mogłaby częściej dla mnie gotować, bo nie chce mi się przygotowywać posiłków. Ale trwam w swoim postanowieniu, bo widzę pierwsze rezultaty. Co najlepsze, bez odrobiny sportu.

Dzień 10 (poniedziałek)

Mimo, że zalecane jest picie 500 ml Daily (to taki witaminowy shake, który piję zamiast śniadania, dzięki czemu do południa nie czuję głodu), to jest on tak gęsty i sycący, że udaje mi się wypić tylko 1 szklankę (czyli połowę zalecanej ilości), Mimo wszystko głodu brak :). Na obiad moja ulubiona sałata z pomidorem i pieczone bez tłuszczu chude mięsko. Po południu – niesłodki owoc (dzisiaj jabłko).

Dzień 11 (wtorek)

Waga pokazuje -3 kg. Muszę przyznać, że spadek jest dosyć powolny, ale pocieszam się, że najlepsze rezultaty są po 3 tygodniach. Niemniej jednak odczuwam lekki spadek motywacji. Muszę zadzwonić do siostry, żeby mnie odpowiednio zmotywowała!

Dzień 12 (środa)

Najgorzej przychodzi mi samodzielne przygotowywanie jedzenia. Sama dieta jest lekka i przyjemna, trzymam się jej zasad i dzięki temu czuję się dobrze. Bóle głowy, które miałam 3. i 4 dnia, należą do przeszłości. Piję dużo herbatek i jedną kawę dziennie.

Wieczorem moja córka robiła ciasteczka. Zgadnijcie, ile ich zjadłam?

Bingo – ani jednego :).

Dzień 13 (czwartek)

Spróbowałam dziś Grissini (mogę zjeść 2 szt. dziennie). Bardzo mi smakowały. to taka namiastka chleba, którego smak już dawno zapomniałam, ale za nim nie tęsknię. Jednak strasznie „chodzą za mną” frytki… oj, zjadłabym, oj zjadła….

Dzień 14 (piątek)

Stwierdziłam, że nie mogę już patrzeć na gotowane na parze brokuły. Więc przestałam je robić. Za to chętnie jadam sałatki z pomidorem. Oraz oczywiście aromatyczne i sycące jesienne zupy. Czasami pogryzam w pracy migdałki (między śniadaniem i obiadem), ale nie dlatego, żebym była głodna, ale po prostu muszę coś „mielić” w buzi :).

Waga pokazuje -4 kg rano, ale wieczorem już tylko -3 kg. Mam lekkie spadki motywacji, chociaż kryzysem tego nazwać nie mogę.

Dzień 15 (sobota)

Czuję się lekka i radosna, bo z wielką przyjemnością stwierdzam, że moje dżinsy, w które dotychczas wciskałam się z wielkim trudem, a i tak były napięte jak baranie jaja, w niczym nie przypominają tych sprzed diety… nie tylko w nie weszłam bez problemu, ale i jakoś tak luźno się w nich czułam. Również dresy do sprzątania jakieś dziwnie luźne były. Przez chwilę myślałam, że się rozciągnęły, no ale po chwili dotarło do mnie, że to JA SCHUDŁAM! Uff, na jakiś czas mnie to zmotywuje.

Dzień 16 (niedziela)

Dzisiaj próba pieczenia torta na urodziny moich dzieci. Próba udana, tzn. tort wyszedł, a ja nie spróbowałam ani kawałka :). Sukces przeogromny, zważywszy na fakt, iż nigdy tortów nie piekłam. Nie mówiąc o tym, że nigdy się im nie mogłam oprzeć :). Ale fryteczki to co innego… takie pyszne, chrupiące, ociekające tłuszczem.. no cóż, przyjdzie mi na nie jeszcze poczekać.

Dzień 17 (poniedziałek)

Dzień jak co dzień. Rano shake, do południa 1 pomarańcza, potem lekki obiad. na kolację pyszna zupka.

Waga cały czas pokazuje -4 kg rano i -3 kg wieczorem. cały czas liczę na to, że zacznie bardziej spadać… bo już mi się nie chce samej gotować posiłków :). Siostra mogłaby mnie poratować ciepłą i niskokaloryczną strawą, ale niestety zarobiona jest :(.

Dzień 18 (wtorek)

Dziś znowu warzywa na parze, ale w dalszym ciągu bez brokułów. Czuję się dobrze, mam energię i w dalszym ciągu nie czuję głodu. Czasami wręcz muszę sobie „przypominać” o jedzeniu, bo po prostu o nim nie pamiętam. Dziwne, prawda? jak można zapomnieć o jedzeniu???

Dzień 19 (środa)

Dziś na obiad zjadłam sałatkę z pomidorem, ogórkiem, rzodkiewką i tuńczykiem. Na podwieczorek jabłko. Wieczorem ugotowałam zupę dyniowo-kalafiorową – będzie też jutro na obiad :).

Jutro mam też zamiar zrobić kolejne pomiary. Oby okazały się one dla mnie motywujące. Trzymajcie kciuki :).

Dzień 20 (czwartek)

Mierzenie okazało się motywujące. Brzuch 3 cm mniej, uda też, ale pupa aż 4 :):):):):):):):)

Okazuje się, że nie tylko kilogramy świadczą o sukcesie w odchudzaniu. Podobno sam tłuszcz waży mało, więc mimo małego spadku wagi, tłuszczu jest o wiele mniej niż przed odchudzaniem. A mięśnie zostają, czego nie można powiedzeić o innych dietach-cud, gdzie traci się 5 kg tygodniowo.

Ja w każdym razie działam dalej!!! Dzięki za trzymanie kciuków i motywację :).

Dzień 21 (piątek)

Już 5 kg mniej :). Teoretycznie mogłabym zakończyć moją kurację, która pozwoliła mi oczyścić mój organizm ze złogów (wierzcie mi lub nie, ale naprawdę to czuję), a przy okazji zrzucić kilka zbędnych kilogramów i pokłady tłuszczu z brzucha, ud i pośladków. Ale postanowiłam, że pociągnę dietę aż do świąt Bożego Narodzenia… To jeszcze około 4 tygodnie, więc mam nadzieję, że gdy zasiądę do wigilijnego stołu, to będzie jakieś 10 kg mnie mniej. Po drodze czeka mnie kilka pokus, jak np. urodziny moich dzieci, dla których zobowiązałam się własnoręcznie upiec torty.

Z tego miejsca dziękuję wszystkim, którzy mi kibicowali, i którym pokazałam, że warto zawalczyć o siebie i podjąć walkę z własnymi słabościami. Muszę przyznać, że przyszło mi to z o wiele większą łatwością, niż początkowo myślałam. Duża w tym zasługa produktów Life Plus, dzięki którym mój oganizm dostał bombę witaminową każdego dnia, a przez to nie odczuwał potrzeby podjadania. Zachęcam każdego do wypróbowania kuracji metabolicznej Life Plus – chętnie podzielę się swoimi doświadczeniami.

A teraz dowód:

Brzuch wyraźnie się zmniejszył, ramiona wyszczuplały, twarz i uda również. A najważniejsze, że czuję się jak nowo narodzona! To nie koniec mojej walki z nadwagą – o moich dalszych sukcesach będę informować na bieżąco.

Polecam tę dietę z całego serca – jedyne, co na niej tracisz, to zbędne kilogramy!”

Aga po kuracji 2jpgJest jeszcze czas, żeby zdążyć przed latem :).

Więcej informacji tutaj: kuracja metaboliczna 21 dni

Share

Dom bez chemii – mycie podłogi octem

Naturalne sposoby na brudną podłogę

Kochani,

za namową koleżanki spróbowałam umyć pewnego razu moje podłogi naturalnym składnikiem, jakim jest ocet. Muszę przyznać, iż obawiałam się cuchnącego smrodu octu unoszącego się po moim domu, ale efekt przerósł najśmielsze oczekiwania. Podłogi były wyraźnie czystsze i bardziej błyszczące niż po użyciu zwykłego, nawet najlepszego detergentu do podłóg, bez smug i zanieczyszczeń, a po domu unosił się długo jeszcze piękny kwiatowy zapach (dzięki dodatkowi olejku eterycznego).

Nie wierzycie? Spróbujcie sami!

Potrzebujecie:

wiadro wody (ok. 5 l)
1 szklanka octu
10-15 kropli ulubionego olejku eterycznego

A tak oto prezentuje się moja podłoga o umyciu octem:

IMG_0438 IMG_0439 IMG_0440 IMG_0441

Share

Szpinak z pokrzywy :)

Szpinak i pokrzywa – duet idealny?

Jeśli myślicie, że pokrzywa nie jest do jedzenia, się mylicie. To kopalnia witamin i minerałów (więcej o pokrzywie tutaj). Jest od dawna w medycynie ludowej ceniona za m.in wysoką zawartość żelaza. A w połączeniu ze szpinakiem pokrzywa czuje się wyśmienicie:). To istne bomby witaminowe cenione przede wszystkim przez anemików. Rewelacyjnie smakują w duecie. I nie bójcie się – odpowiednio przygotowana pokrzywa nie poparzy Was (wystarczy ją tylko „poddusić” na małym ogniu bądź sparzyć wrzątkiem – wtedy straci swoje właściwości „parzące”, bez szkody dla smaku i walorów odżywczych)

Przepis na szpinak z pokrzywą jest banalnie prosty (tak jak przyrządzenie szpinaku, ale dodajemy do tego pokrzywę). Dla przypomnienia:

2 garście szpinaku
garść pokrzywy
1 cebula
4-5 ząbków czosnku
2 łyżki śmietany lub jogurtu naturalnego 
sól, pieprz do smaku 
szczypta gałki muszkatołowej
olej kokosowy do smażenia

Drobno pokrojoną cebulkę i posiekany czosnek zeszklić na patelni na niewielkiej ilości oleju kokosowego. Następnie dodać umyty szpinak i pokrzywę i dusić na małym ogniu do uzyskania miękkości. Na koniec doprawić solą, pieprzem  gałką muszkatołową oraz zabielić śmietaną lub jogurtem naturalnym. Tak przygotowany szpinak z pokrzywą doskonale smakuje np. z makaronem tagliatelle.

Smacznego!

IMG_0448 IMG_0450

Share