Archiwa tagu: Kuracja metaboliczna

Kuracja metaboliczna

Kuracja metaboliczna wspomagana homeopatycznie – reset metabolizmu w 21 dni bez głodowania (moje doświadczenia)

Lato za pasem, a Twoja figura wciąż pozostawia wiele do życzenia? Na szczęście jest na to sprawdzony sposób w 21 dni – reset metabolizmu, możliwy dzięki kuracji metabolicznej Life Plus.

Jak to działa? Szczegóły znajdziesz tutaj. 

Istnieje możliwość zrefinansowania kosztów – szczegóły tutaj.

A poniżej doświadczenia mojej siostry z kuracją metaboliczną:

„Pełna obaw rozpoczęłam właśnie kurację metaboliczną z wykorzystaniem suplementów Life Plus.

Wszyscy znajomi, którzy mają za sobą tę dietę, zapewniali mnie, że nie będę głodować, a jednocześnie będę pełna energii. Dopiero ok. 5 dnia diety nastąpi kryzys, tj. bóle głowy związane z rozpoczynającym się etapem głębokiego oczyszczania organizmu (trwające ok. 2 dni). Zaznaczam, że najbardziej boję się GŁODU…. tego wszechogarniającego uczucia rozpierającego żołądek, sprawiającego, że nie mogę się na niczym innym skupić… Niemniej jednak powiedziałam „A”, to powiem i „B”…

W tym poście opiszę Wam dzień po dniu moje doświadczenia. Będziecie mogli na bieżąco śledzić moje zmagania z niechcianymi kilogramami na drodze do zdrowia i niczym nie zmąconej szczęśliwości :).

Zapraszam do lektury!

Aga

Dzień 1 (sobota)

Dzień pierwszy kuracji nie przychodzi mi z wielkim trudem, gdyż mogę jeść wszystko, na co mam ochotę. Wprawdzie choroba i złe samopoczucie uniemożliwiły mi obżarstwo do granic wytrzymałości (zalecane w tej fazie diety), ale i tak wg mnie bilans kalorii jest dodatni.

Śniadanie: kromka chleba z wędliną

Obiad: ziemniaki z sosem, karkówka, surówka

Kolacja: Frytki z sosem czosnkowym i dwa kawałki pizzy… (musiałam się pożegnać na kolejne kilka tygodni :))

A w międzyczasie: wafelki czekoladowe, pierniczki, owoce… Słodkie chwile przyjemności

Do tego oczywiście zestaw suplementów i globulki HCG (mają słodki, przyjemny  smak).

Dzień 2 (niedziela)

Obżarstwa ciąg dalszy….:

Śniadanie: jajecznica z kiełbaską

Obiad: Schabowy z ziemniakami i surówką

Kolacja: chipsy i jeszcze jeden schabowy z obiadu

W międzyczasie: owoce, paluszki słone. Suplementy rzecz jasna również.

Muszę przyznać, że ta dieta coraz bardziej mi się podoba:). Jedyne, co spędza mi sen z powiek, to fakt, że od jutra będę głodować (chociaż wszyscy zapewniają mnie, że nie będę). Ale przecież stara wyga jestem, niejedną dietę już przeszłam, więc swoje wiem :).

Dzień 3 (poniedziałek)

Do suplementów doszedł shake odżywczy (bomba witaminowa) oraz shake proteinowy (zastępujące śniadanie).

Śniadanie: kawa przez 1,5 h (bez mleka – OMG, nigdy bym nie pomyślała, że może tak dobrze smakować!). Potem Daily (suplement diety) z shaekiem proteinowym. I sama nie mogę w to uwierzyć: NIE JESTEM GŁODNA aż do południa!!!

Obiad: tak naprawdę to w ogóle nie jestem głodna. Zwykle o tej porze miałam już kilka posiłków za sobą, a tu nic… zero uczucia głodu. Jednocześnie dzięki bombie witamonowej wypitej rano nie mam wrażenia, że coś odebrałam mojemu organizmowi – wręcz przeciwnie – czuję się nasycona i odżywiona jak nigdy dotąd… dopiero o 12.00 zjadłam pomarańczę (choć szczerze mówiąc zrobiłam to tylko dlatego, że wszyscy w biurze zaczęli jeść obiad).

Około 13.30 sięgnęłam w końcu po pierś kurczaka pieczoną poprzedniego wieczoru w piekarniku, a także po gotowane na parze brokuły, cukinię oraz kalafior. Niestety z warzyw zrobiła się nieestetyczna papka, więc postanowiłam następnego dnia zabrać do pracy świeże, surowe warzywa.

W międzyczasie popijałam wodę oraz herbatę.

Na podwieczorek zjadłam jabłko oraz plasterek kalarepy.

Kolacja: Ryba na parze (ohyda), sałata, pomidor

Czułam się nadzwyczaj dobrze, pod wieczór jednak zaczęła mnie trochę głowa boleć. Czyżby organizm już zaczął się oczyszczać?

Jednak ogólnie rzecz biorąc, myślałam, że będzie o wiele gorzej. Po pierwszym dniu czuję się dobrze, jednak jedzenie już mi trochę zbrzydło (ale z drugiej strony, ile można jeść schabowego?:))

Dzień 4 (wtorek)

Dziś od rana miałam szkolenie i szczerze mówiąc, zapomniałam wypić mojego shakea witaminowo-proteinowego. Mimo wszystko głodna nie byłam aż do godz. 14.00. Wtedy zjadłam obiad: filet z indyka, sałata z pomidorem i ogórkiem, papryka. Wieczorem również sałatka. Głód, mimo wielkich obaw, wciąż mnie nie dopada. Tylko jedzenie trochę zbyt jednostajne – tylko warzywa i chude mięso. Brakuje mi też moich ulubionych rozgrzewających zup. Jutro uderzę do siostry – niech ugotuje mi coś pysznego – w końcu to ona mnie namówiła na tę dietę :).

Wieczorem czuję lekki ból głowy, ale podobno to normalne w początkowej fazie diety.

Dzień 5 (środa)

Dziś rano zapomniałam wziąć z domu suplementów. Ale nie zmartwiłam się tym zbytnio, gdyż… Po 5 dniach diety (a właściwie po 3 dniach zmiany nawyków żywieniowych) moja waga spadła o całe 2 kilogramy! Nie spodziewałam się tego zupełnie i nabrałam ochoty na więcej :).  Już nawet jedzenie bez odrobiny tłuszczu zaczęło mi bardziej smakować :). Dostałam od siostry listę dietetycznych przepisów, które z chęcią wypróbuję.

Na kolację wybrałam się do siostry, która przygotowała dla mnie pyszny, aromatyczny i rozgrzewający krem z dyni, pomidorów i pora. Miał lekko pikantny smak, który (mam nadzieję) dodatkowo pobudził mój metabolizm. Tego mi było trzeba, bo strasznie stęskniłam się za zupami.

Na jutro dostałam od siostry cały zestaw wałówki, tj. sałatkę warzywną z tuńczykiem oraz pstrąga duszonego.

Czuję się nadzwyczaj dobrze, bóle głowy ustąpiły. Mam dużo energii, żeby samodzielnie przygotowywać posiłki (niestety moja teściowa nie umie dietetycznie gotować i cały ten trud spadł na mnie).

Dzień 6 (czwartek)

Na obiad zjadłam jedzonko od siostry (jak wyżej). Na kolację warzywa duszone na patelni. Pełna optymizmu spoglądam na wagę, ale niestety pokazuje ona w dalszym ciągu -2kg (a myślałam, ze codziennie zrzucę 1 kg – to by mnie usatysfakcjonowało po 21 dniach kuracji). Niemniej jednak i tak jest to dobry wynik, większość kuracjuszy zrzuca dopiero kilgoramy w drugim, a niektórzy nawet w trzecim tygodniu kuracji.

Tak więc brnę dalej :).

Dzień 7 (piątek)

W dalszym ciągu nie odczuwam głodu, dieta przychodzi mi lekko i przyjemnie. Jedzenie trochę jednostajne, ale mam nadzieję, że sukcesy będą warte poświęcenia

Dzień 8 (sobota)

Dziś się zmierzyłam. I okazuje się, że mam po 2 cm mniej w udach i w talii. Chyba „dwójka” to moja szczęśliwa liczba :). Choć nie ukrywam, że wolałabym więcej centymetrów i kilogramów stracić, ale przecież jestem dopiero na początku drogi. Niemniej jednak sam fakt, że nie czuję głodu i chęci podjadania między posiłkami, jest dla mnie największym sukcesem :).

Dzień 9 (niedziela)

Mimo, iż lubię warzywa, to jedzenie wydaje mi się zbyt monotonne. Siostra mogłaby częściej dla mnie gotować, bo nie chce mi się przygotowywać posiłków. Ale trwam w swoim postanowieniu, bo widzę pierwsze rezultaty. Co najlepsze, bez odrobiny sportu.

Dzień 10 (poniedziałek)

Mimo, że zalecane jest picie 500 ml Daily (to taki witaminowy shake, który piję zamiast śniadania, dzięki czemu do południa nie czuję głodu), to jest on tak gęsty i sycący, że udaje mi się wypić tylko 1 szklankę (czyli połowę zalecanej ilości), Mimo wszystko głodu brak :). Na obiad moja ulubiona sałata z pomidorem i pieczone bez tłuszczu chude mięsko. Po południu – niesłodki owoc (dzisiaj jabłko).

Dzień 11 (wtorek)

Waga pokazuje -3 kg. Muszę przyznać, że spadek jest dosyć powolny, ale pocieszam się, że najlepsze rezultaty są po 3 tygodniach. Niemniej jednak odczuwam lekki spadek motywacji. Muszę zadzwonić do siostry, żeby mnie odpowiednio zmotywowała!

Dzień 12 (środa)

Najgorzej przychodzi mi samodzielne przygotowywanie jedzenia. Sama dieta jest lekka i przyjemna, trzymam się jej zasad i dzięki temu czuję się dobrze. Bóle głowy, które miałam 3. i 4 dnia, należą do przeszłości. Piję dużo herbatek i jedną kawę dziennie.

Wieczorem moja córka robiła ciasteczka. Zgadnijcie, ile ich zjadłam?

Bingo – ani jednego :).

Dzień 13 (czwartek)

Spróbowałam dziś Grissini (mogę zjeść 2 szt. dziennie). Bardzo mi smakowały. to taka namiastka chleba, którego smak już dawno zapomniałam, ale za nim nie tęsknię. Jednak strasznie „chodzą za mną” frytki… oj, zjadłabym, oj zjadła….

Dzień 14 (piątek)

Stwierdziłam, że nie mogę już patrzeć na gotowane na parze brokuły. Więc przestałam je robić. Za to chętnie jadam sałatki z pomidorem. Oraz oczywiście aromatyczne i sycące jesienne zupy. Czasami pogryzam w pracy migdałki (między śniadaniem i obiadem), ale nie dlatego, żebym była głodna, ale po prostu muszę coś „mielić” w buzi :).

Waga pokazuje -4 kg rano, ale wieczorem już tylko -3 kg. Mam lekkie spadki motywacji, chociaż kryzysem tego nazwać nie mogę.

Dzień 15 (sobota)

Czuję się lekka i radosna, bo z wielką przyjemnością stwierdzam, że moje dżinsy, w które dotychczas wciskałam się z wielkim trudem, a i tak były napięte jak baranie jaja, w niczym nie przypominają tych sprzed diety… nie tylko w nie weszłam bez problemu, ale i jakoś tak luźno się w nich czułam. Również dresy do sprzątania jakieś dziwnie luźne były. Przez chwilę myślałam, że się rozciągnęły, no ale po chwili dotarło do mnie, że to JA SCHUDŁAM! Uff, na jakiś czas mnie to zmotywuje.

Dzień 16 (niedziela)

Dzisiaj próba pieczenia torta na urodziny moich dzieci. Próba udana, tzn. tort wyszedł, a ja nie spróbowałam ani kawałka :). Sukces przeogromny, zważywszy na fakt, iż nigdy tortów nie piekłam. Nie mówiąc o tym, że nigdy się im nie mogłam oprzeć :). Ale fryteczki to co innego… takie pyszne, chrupiące, ociekające tłuszczem.. no cóż, przyjdzie mi na nie jeszcze poczekać.

Dzień 17 (poniedziałek)

Dzień jak co dzień. Rano shake, do południa 1 pomarańcza, potem lekki obiad. na kolację pyszna zupka.

Waga cały czas pokazuje -4 kg rano i -3 kg wieczorem. cały czas liczę na to, że zacznie bardziej spadać… bo już mi się nie chce samej gotować posiłków :). Siostra mogłaby mnie poratować ciepłą i niskokaloryczną strawą, ale niestety zarobiona jest :(.

Dzień 18 (wtorek)

Dziś znowu warzywa na parze, ale w dalszym ciągu bez brokułów. Czuję się dobrze, mam energię i w dalszym ciągu nie czuję głodu. Czasami wręcz muszę sobie „przypominać” o jedzeniu, bo po prostu o nim nie pamiętam. Dziwne, prawda? jak można zapomnieć o jedzeniu???

Dzień 19 (środa)

Dziś na obiad zjadłam sałatkę z pomidorem, ogórkiem, rzodkiewką i tuńczykiem. Na podwieczorek jabłko. Wieczorem ugotowałam zupę dyniowo-kalafiorową – będzie też jutro na obiad :).

Jutro mam też zamiar zrobić kolejne pomiary. Oby okazały się one dla mnie motywujące. Trzymajcie kciuki :).

Dzień 20 (czwartek)

Mierzenie okazało się motywujące. Brzuch 3 cm mniej, uda też, ale pupa aż 4 :):):):):):):):)

Okazuje się, że nie tylko kilogramy świadczą o sukcesie w odchudzaniu. Podobno sam tłuszcz waży mało, więc mimo małego spadku wagi, tłuszczu jest o wiele mniej niż przed odchudzaniem. A mięśnie zostają, czego nie można powiedzeić o innych dietach-cud, gdzie traci się 5 kg tygodniowo.

Ja w każdym razie działam dalej!!! Dzięki za trzymanie kciuków i motywację :).

Dzień 21 (piątek)

Już 5 kg mniej :). Teoretycznie mogłabym zakończyć moją kurację, która pozwoliła mi oczyścić mój organizm ze złogów (wierzcie mi lub nie, ale naprawdę to czuję), a przy okazji zrzucić kilka zbędnych kilogramów i pokłady tłuszczu z brzucha, ud i pośladków. Ale postanowiłam, że pociągnę dietę aż do świąt Bożego Narodzenia… To jeszcze około 4 tygodnie, więc mam nadzieję, że gdy zasiądę do wigilijnego stołu, to będzie jakieś 10 kg mnie mniej. Po drodze czeka mnie kilka pokus, jak np. urodziny moich dzieci, dla których zobowiązałam się własnoręcznie upiec torty.

Z tego miejsca dziękuję wszystkim, którzy mi kibicowali, i którym pokazałam, że warto zawalczyć o siebie i podjąć walkę z własnymi słabościami. Muszę przyznać, że przyszło mi to z o wiele większą łatwością, niż początkowo myślałam. Duża w tym zasługa produktów Life Plus, dzięki którym mój oganizm dostał bombę witaminową każdego dnia, a przez to nie odczuwał potrzeby podjadania. Zachęcam każdego do wypróbowania kuracji metabolicznej Life Plus – chętnie podzielę się swoimi doświadczeniami.

A teraz dowód:

Brzuch wyraźnie się zmniejszył, ramiona wyszczuplały, twarz i uda również. A najważniejsze, że czuję się jak nowo narodzona! To nie koniec mojej walki z nadwagą – o moich dalszych sukcesach będę informować na bieżąco.

Polecam tę dietę z całego serca – jedyne, co na niej tracisz, to zbędne kilogramy!”

Aga po kuracji 2jpgJest jeszcze czas, żeby zdążyć przed latem :).

Więcej informacji tutaj: kuracja metaboliczna 21 dni

Share

Kuracja metaboliczna wspomagana homeopatycznie

Myślę (i chyba nie jestem w tym odosobniona), że każda kobieta ma za sobą przynajmniej jedną dietę w życiu (w zdecydowanej większości przypadków jest to dieta odchudzająca). Chciałabym przedstawić Wam dietę, co do której jestem pewna, że jest skuteczna. Wiem, bo sama z niej skorzystałam. Skorzystali również moi przyjaciele, znajomi, a także najbliższa rodzina – z rewelacyjnym efektem! To, co wyróżnia tę dietę od pozostałych, to fakt, iż:

  • nie czujesz uczucia głodu;
  • nie tracisz energii, gdyż dostarczasz swojemu organizmowi wszystkich niezbędnych minerałów i mikroelementów, jakich potrzebuje;
  • nie musisz uprawiać sportu, żeby schudnąć (choć jest to jak najbardziej wskazane);
  • skóra po zrzuceniu kilogramów nie jest obwisła jak w przypadku innych diet (mimo braku sportu);
  • efekt jo-jo praktycznie nie występuje;
  • masz możliwość mieć ją zupełnie za darmo (lub tez nawet zarabiać na jej polecaniu. Tak, na POLECANIU, a nie na sprzedawaniu!);
  • doradzę Ci za darmo w trakcie trwania całej kuracji (w ośrodkach SPA, w których również stosuje się tę dietę, koszt doradztwa to wydatek rzędu ok. 2000 €!);
  • kupujesz wysokojakościowe suplementy bezpośrednio u producenta – bez pośredników, podwyższających koszty kuracji.

Wiem, co sobie teraz myślicie, bo myślałam dokładnie tak samo. Znajomi, przyjaciele i rodzina również myśleli, że to kolejna dieta-cud, że chcę Wam coś sprzedać, że to i tak w Waszym przypadku nie pomoże, że próbowaliście już wszystkiego, że……… i tak dalej. Nic bardziej mylnego! Postaram się, aby cały ten blog był świadectwem tego, że ta dieta naprawdę działa!

W sumie, jeśli skorzystacie, to stracić możecie tylko kilogramy… a zyskać o wiele więcej – czyli zdrowie, szczęście, lekkość i potężnego kopa energii!

Zapraszam Was w fascynującą podróż po świecie pełnym spełnionych marzeń o zdrowiu, pięknie i szczęściu!


Aby ułatwić zainteresowanym samodzielne przeprowadzenie kuracji zostały tu streszczone najważniejsze informacje i wyciągi z dwóch książek na temat kuracji dotyczącej przemiany materii. Podane numery stron opierają się u Matthiasa Jünemanna na jego e-booku z roku 2012, a u Anny Hild na 4 wydanie z roku 2013. Opisana kuracja istnieje już ponad 50 lat, ale ani Państwo, ani ja nie wiedzieliśmy o niej- aż do dnia dzisiejszego! Matthias Jünemann opisuje w swojej książce „Die Adipositas Kur“, w jaki sposób stracił on w ciągu zaledwie 300 dni niesamowite 100 kg. Mówi on, że ta kuracja jest jedynym funkcjonującym sposobem pozbycia się raz na zawsze nadmiernego tłuszczu (str. 22). Tą metodą  można szybko i zdrowo pozbyć się niezdrowego niebezpiecznego tłuszczu – i to  bez głodowania czy też nadmiernego uprawiania sportu. Powodem odkładania się niepożądanego tłuszczu w organizmie jest nieprawidłowa czynność  Hypothalamusa (Hypothalamus to część podkorowa mózgowia zaliczana do międzymózgowia, która nadzoruje reakcje bezwiedne organizmu), która  prowadzi do nadmiernego gromadzenia się tłuszczu, co jest głównym powodem nadwagi i – mimo wszelkich wysiłków – problemami z pozbyciem się jej (str.  17-20).

hypothalamus

Ten program redukcji wagi jest pomysłem błyskotliwego lekarza i endokrynologa, A.T.W. Simeonsa, który połowę swojego życia poświęcił temu, żeby odkryć tajemnicę otyłości. Najpierw badał wszystkie organy ale nie znalazł żadnych połączeń z nadwagą. Zamiast tego odkrył, że powodem nadmiernego odkładania się tłuszczu jest nieprawidłowa czynność Hypothalamusa (str. 16 ff). Dr. Simeons pracował w Indiach między rokiem 1931 a 1952. Tam obserwował  on pracujące ciężko na polu kobiety, które – mimo niewielkiej ilości pożywienia rodziły zdrowe i normalne dzieci. Odkrył on substancję o nazwie HCG (Human Chorin Gonadotropin), która jest odpowiedzialna za dostarczenie płodowi wystarczającej ilości składników odżywczych potrzebnych do jego rozwoju. HCG jest glikoproteiną, przypomina swoją budową hormon, ale hormonem nie jest. Jünemann opisuje, że HCG skłania praktycznie podwzgórze do kontrolowania metabolizmu tak, że ten doskonale działa i odciąga rezerwy tłuszczu. Podczas stosowania ścisłej diety z niewielką ilością kalorii, podwzgórze wysyła sygnały do organizmu, aby ten udostępnił zapasy tłuszczu i przekształcił je w energię – aż do ok. 3000 kcal dziennie! HCG nie ma wpływu na tłuszcz strukturalny lub masę mięśniową (str. 21).
Dlatego osiągną Państwo bardzo szybko atraktywną figurę, płaski brzuch, wąskie biodra, a zasoby tłuszczu na kolanach, ramionach i plecach topnieją jak śnieg na wiosnę. Nie znane są absolutnie żadne skutki uboczne przy stosowaniu homeopatycznego HCG (str. 21).

Jünemann pisze: „Największą korzyścią tej kuracji z HCG i obniżoną ilością kalorii jest jednoznacznie podwyższenie metabolizmu na wartości takie, jak u zdrowego człowieka o normalnej wadze oraz przestawienie Hypothalamusa na  zdrowe i normalne działanie, czyli reset naszego Set-Points. Set-Point – określony standard wagi – definiuje tę wagę, która będzie osiągnięta, niezależnie od tego, co robimy, aby stracić na wadze. To błędne koło możemy przerwać jedynie poprzez bezpośrednią manipulację podwzgórza za pomocą HCG. Innego sposobu nie znam.”
„Dlatego nie jest to żadna podła dieta, ale jedyna naprawdę funkcjonująca kuracja przeciw otyłości i nadwadze. Waga ciała po tej kuracji pozostanie stabilna dzięki obniżeniu Set-Point oraz podwyższeniu metabolizmu (str. 22).” Aby ta kuracja odniosła pożądany skutek i żeby zapobiec efektowi jo-jo konieczne jest podczas resetacji i stabilizacji dostarczanie organizmowi wysokowartościowych mikroelementów.
Interesujące jest to, że to wszystko jest już od ponad pół wieku znane, ale przez Upper Class trzymane w tajemnicy. Oto wyciąg z książki Anny Hild pt. „Die hCG Diät”.
hcg-diat

Tajemnica diety pięknych i bogatych
Nadszedł czas, aby wyjawić pewną tajemnicę. Tajemnicę, którą znani i bogaci ukrywają od ponad 50 lat. Tajemnicę, która znana jest tylko nielicznym lekarzom i stosowana podczas drogich kuracjach specjalnych w ekskluzywnych i dyskretnych klinikach w Rzymie, Genewie, Marbelli i Kalifornii. Tajemnica szczupłych i pięknych, które ich sylwetkę zachować, albo na nowo osiągnąć mogą – i to w bardzo krótkim czasie.

Zarówno w kolorowych czasopismach jak i w TV stawiane jest często pytanie: Jak to właściwie jest możliwe, że np.: taka aktorka filmowa, jak Renee Zellweger, krótko po kręceniu roli w „Bridget Jones-filmach”, w których gra sympatycznego pulchniaczka, znowu z figurą modelki unosi się nad „czerwonym chodnikiem”? Albo w jaki sposób jest możliwe, aby prominentna Heidi Klum lub Catherine Zeta Jones w kilka tygodni po porodzie mogła pokazać się przed kamerą w obcisłej sukni wieczorowej, pod którą nie ma ani śladu tłuszczyku ciążowego? W jaki sposób udało się w 1990 latach gwieździe Hollywood Liz Taylor pokazać się na glamurowym weselu z Larry Fortensky w sukni rozmiaru 38, mimo że parę tygodni wcześniej musiała się wciskać w rozmiar 42? I jak długo udawało się już w latach 60-tych utrzymać Sophii Loren jej wymarzoną figurę albo Marcellowi Mastroianni prezentować jego męski wygląd?
Informacje o tej diecie, znanej od ponad pół wieku, były przekazywane w świecie prominentów . jedynie od człowieka do człowieka. Dyskrecja była -i jest do tej pory! – najwyższym przykazaniem dla lekarzy i prywatnych klinik stosujących tę metodę. Do tego trzeba dodać, że ta kuracja jest droga, naprawdę droga! Tysiące Euro trzeba poświęcić, aby w kilka tygodni osiągnąć i na stałe utrzymać swoją wymarzoną wagę.
Wszystko to może się natychmiast za pomocą tej książki zmienić! Nadszedł czas, aby odsunąć kurtynę i zdać relację na temat tej tak spektakularnej diety, o skuteczności hormonów i bez efektu jo-jo.

Konieczność suplementacji środkami witalnymi
Obydwoje autorów potwierdza, że aby osiągnąć sukces w tej diecie oraz zapobiec efektowi jo-jo, niezbędne jest zaopatrzenie organizmu wystarczającą ilością wysokojakościowych środków witalnych.
Matthias Jünemann poleca konkretnie 4 (a obecnie po doskonałych sukcesach ponad 8 tysięcy użytkowników polecanych jest nawet 6) produkty firmy Life Plus, które pokrywają zapotrzebowanie na witaminy, minerały, antyoksydanty, kwasy tłuszczowe, aminokwasy i proteiny (str. 158-166). Anna Hild poleca również całą gamę środków witalnych na stronach 34-40 jej książki.

Matthias Jünemann następująco wyjaśnia konieczność dostarczania organizmowi środków witalnych: Czy kiedykolwiek pytali się Państwo siebie samych, skąd bierze się Wasz wilczy apetyt? Częściowo stąd, że naprawdę odczuwamy głód, ponieważ nam, każdej komórce naszego ciała, czegoś ważnego brakuje, a mianowicie przeróżnych związków odżywczych, które są dla nas niezbędne (str. 159).
Sposób odżywiania, składający się z przerobionej/przetworzonej żywności, dużej ilości cukru, tłuszczów, pustych węglowodanów, jest główną przyczyną uszkodzenia jelit, które nie są w stanie prawidłowo wchłaniać tę niewielką ilość substancji odżywczych, jakie my naszemu organizmowi dostarczamy. Wynikiem tego jest chroniczny niedobór w komórkach, wskutek którego komórki wysyłają organizmowi sygnały, żeby więcej jeść. To prowadzi do zwiększonej konsumpcji makroelementów, zwykle węglowodanów, tłuszczy i cukrów a te znowu przylegają do naszych bioder (str. 159).
Błędne koło przyrostu wagi połączone z nieprawidłowym odżywianiem. Dlatego też jest możliwe, że my także po kuracji metabolicznej przybierzemy na wadze. Obok przestawienia podwzgórza musimy również naszą przemianę materii doprowadzić do równowagi- za pomocą wysokowartościowych środków witalnych i esencjonalnych kwasów tłuszczowych.
Jünemann pisze: „Witaminy regulują przemianę materii. Niedobór 47 niezbędnych do życia mikroelementów spowalnia metabolizm i osłabia nasz system immunologiczny.
Tak więc nie zapominajmy regularnie tankować tych bio-katalizatorów!!! Dokładnie z tego powodu rozsądne jest także po (…) zakończeniu kuracji regularne zaopatrywanie organizmu mikroelementami i tym samym utrzymanie metabolizmu w równowadze. W ten sposób mogą Państwo uaktywnić wiele funkcji organizmu- naszej fabryki biochemicznej, poprawić sprawność fizyczną i wspomóc nasz system obronny w zapobieganiu chorobom.” (str. 160-161).

Esencjonalne kwasy tłuszczowe
Jako że decydujemy się tu na (prawie) beztłuszczową kurację, a pewne kwasy tłuszczowe nieodzowne są dla prawidłowego funkcjonowania organizmu i musimy mu je dostarczyć, polecam- w przeciwieństwie do Dr. Simeonsaich codzienną suplementację. Chodzi mi szczególnie o kwasy tłuszczowe Omega-3, zwane też kwasami alinolenowymi. Kwas Omega-3 występuje w licznych olejach roślinnych: olej sojowy, olej z pestek winogron, olej chia, olej konopny, olej z oliwek, słonecznikowy, z orzecha włoskiego, rzepakowy i lniany. Niech Państwo używają dziennie jedną łyżeczkę nierozcieńczonego oleju albo jako dodatek do sałaty. Dostępne są też jajka omega-3, ale one nie bardzo mi smakują, jakoś takie oleiste. Łosoś i orzechy włoskie są również bogate w kwasy omega 3. Wspaniałym produktem jest OmeGold. Polecane są tu 3 kapsułki dziennie. W skrócie kilka przeze mnie używanych produktów:

–  wymieniony wyżej OmeGold (zaopatrzenie w niezbędne kwasy tłuszczowe);
– TVM Plus- dla optymalnego zaopatrzenia komórek mikroelementami (jeszcze bardziej godnym polecenia jest produkt Daily Plus, który nie tylko maksymalnie odżywia nasze komórki, ale również wspomaga oczyszczanie jelit oraz wiązanie i wydalanie odpadków, jak np.: niestrawionych resztek, trucizn, kwasów itp.;
– MSM Plus – odtruwanie i oczyszczanie komórek i Hypothalamusa;
– Proanthenols 100 – ochrona komórek i regeneracja skóry
– polecany jest także Tripple Protein Shake, który wspomaga podtrzymywanie pracy systemu mięśniowego, regenerację organizmu, działanie pamięci, koncentracji i inne

Okres trwania kuracji metabolicznej
M. Jünemann pisze na stronie 93 swojej książki:
„Państwo mogą się trzymać zalecenia dr. Simeonsona i po 40 dniach diety przejść do fazy stabilizacji a na zakończenie robić fazę testowania cukrów i węglowodanów, podczas której Państwo powoli wprowadzają do jadłospisu skrobię i cukier oraz obserwują wagę ciała. Ale jeśli mają Państwo tak dużo jak ja do zrzucenia, mogą Państwo po prostu przedłużyć fazę diety. Organizm sam da nam znać, kiedy należy tę fazę zakończyć. Znane są przypadki, gdzie dieta była 100 dni a nawet dłużej prowadzona. (…)

W przeciwieństwie do kuracji zastrzykowej, nie rozwija się u nas odporność na homeopatyczne hCG i dlatego też można na nowo rozpocząć następną partię. Przykładowo: stosują Państwo 30 dniową kurację plus 30 dni stabilizacji, stwierdzą jednak, że chcą jeszcze więcej schudnąć to mogą Państwo w każdej chwili, także podczas stabilizowania, zacząć na nowo kurację. Bez względu na to, czy ukończyli Państwo testowanie, czy nie”. Anna Hild pisze na ten temat w swojej książce na stronie 32:
„Jeśli chcą Państwo więcej wagi stracić, niż się Państwu w ciągu 21 diety udało, mogą Państwo doczepić jeszcze jedną. (…) Dieta z 500 kcal i hCG nie powinna jednak trwać dłużej niż 42 dni. Możliwe jest, że Państwo nie będą na hCG reagować. Dr. Simeons polecał swoim pacjentom zakończenie diety po stracie: u kobiet 17 kg, a u mężczyzn 20 kg. Te same wartości obowiązują także w nowoczesnym programie odchudzania z hCG. Jeżeli chcą Państwo jeszcze więcej stracić na wadze to należy trochę odczekać. Po ok. 6 tygodniach przerwy można doczepić następną fazę, potem znowu ponad 6 tygodni przerwy itd. Obojętnie jak długo chcą prowadzić Państwo tę kurację, proszę sporządzić osobistą tabelę wagi. To Państwa będzie motywowało!!!

wykres-utraty-wagi

Share